Jedna z ważnych zasad, których nauczyłem się od p. Marka Marcinowskiego mówi o tym, aby „giełda była dla nas, a nie my dla niej”. Dlatego przez okres przedświąteczny i sam już okres Bożego Narodzenia odstawiłem na bok wykresy, aby pamiętać o tym, co w życiu najważniejsze, a także by zyskać po powrocie świeższe spojrzenie na rynek.
Najpierw czas na rozliczenie sygnału z 30 listopada na akcjach mBanku. Spójrzmy jak wykres wygląda w tej chwili:
Jak widać, sygnał pojawił się dość wcześnie (1). Stop loss został ustawiony poprzez odjęcie od ceny zamknięcia w dniu zakupu wartości Average True Range liczonego z 14 dni, i znajdował się na poziomie 288 zł.
9 grudnia pozycja została zamknięta (2). Jednak jeszcze tego samego dnia rynek zamknął się na poziomie 295 zł za akcję i kurs doszedł w krótkim czasie do wytypowanego poziomu take profit – 325 zł (3).
Krótko mówiąc zostałem w tej transakcji „leszczem”, który oddał tanio akcje. Możliwe rozwiązania są dwa: albo stawiać stop lossy niżej, mnożąc ATR np. przez 1.5 i zmniejszając w ten sposób wielkość pozycji, albo też przyjąć, że strategia dalej jest dobra, a to, że czasami wypadnę przez nią z rynku jest naturalnym procesem w sztuce spekulacji, którego nie da się ominąć. Bo nie ma metod o skuteczności 100%.
Odpowiadając jeszcze na pytanie jednego z Czytelników o to, jak wygląda aktualnie sytuacja na mBanku – nie mam jasnego sygnału w żadnym kierunku, więc jestem „on the sidelines”. Stosując jednak podstawowy system rysowania wsparć i oporów widać, że kurs odbił się od poziomu 330 zł. Zatem przynajmniej tymczasowa przewaga leży po stronie niedźwiedzi.